Policjanci wynieśli niepełnosprawnego mężczyznę z budynku, w którym wybuchł pożar
„Chronić i pomagać" to motto w trakcie codziennej służby przyświeca każdemu policjantowi. Jest ono nierozłącznie związane ze słowami policyjnej roty „nawet z narażeniem życia”, które w trakcie ślubowania wypowiadają funkcjonariusze. Stróże prawa są gotowi, aby w każdej chwili, ryzykując właśnie własnym życiem, stanąć w obronie obywateli. Przykład temu dali policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Nakle nad Notecią – młodszy aspirant Marcin Makowiecki oraz sierżant Mateusz Lunitz, którzy w trakcie pożaru bloku mieszkalnego, pomimo symptomów świadczących o podtruciu dymem, postanowili wbiec do budynku, aby wynieść z niego niepełnosprawnego mężczyznę.
Wczoraj (8.06), około godziny 15:15, dyżurny nakielskiej jednostki otrzymał zgłoszenie o pożarze w bloku jednorodzinnym w Ślesinie. Na miejsce natychmiast zostali skierowani policjanci referatu patrolowo-interwencyjnego. Młodszy aspirant Marcin Makowiecki wraz z sierżantem Mateuszem Lunitzem przyjechali pod wskazany adres jako [pierwsi. W rozmowie ze znajdującymi się przed budynkiem mieszkańcami mundurowi ustalili, że nie wszyscy lokatorzy opuścili swoje mieszkania. Słysząc to policjanci, pomimo silnego zadymienia, wbiegli do bloku i zaczęli sprawdzać lokale.
Po chwili, z uwagi na pogorszenie samopoczucia, funkcjonariusze wyszli z budynku na świeże powietrze. Wtedy do mundurowych podeszła kobieta i poinformowała, że w jednym z lokali mieszka mężczyzna, który nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. Nie zważając na symptomy takie jak zawroty głowy, złe samopoczucie czy duszności w klatce piersiowej, świadczące o podtruciu dymem, policjanci, ryzykując własnym życiem, postanowili wbiec do budynku jeszcze raz, aby wynieść z niego niepełnosprawnego lokatora.
Każda minuta była „na wagę złota". Zagrożenie było spotęgowane również tym, że w mieszkaniu, w którym wybuchł pożar, znajdowała się butla z gazem. Funkcjonariusze kolejny raz wbiegli w czarny, gryzący dym. Na klatce schodowej panowało tak duże zadymienie, że policjanci praktycznie po omacku musieli dostać się do wskazanego wcześniej przez kobietę mieszkania. Na szczęście drzwi były do niego otwarte.
Wewnątrz stróże prawa zastali kobietę, której polecili natychmiast opuścić budynek oraz leżącego na łóżku 77-latka. Mundurowi chwycili mężczyznę i bezpiecznie wynieśli na zewnątrz.
Z uwagi na prawdopodobieństwo podtrucia policjanci zostali przewiezieni do szpitala, skąd po krótkiej terapii tlenowej zostali jeszcze tego samego dnia wypisani.
„Chronić i pomagać" nawet z narażeniem życia. Postawa młodszego aspiranta Marcina Makowieckiego oraz sierżanta Mateusza Lunitza pokazała, że nie są to puste słowa tylko realna gotowość do zaryzykowania swoim życiem w obronie innych.